Kurtka na deszcz.

Siema!

Na wyprzedaży można wyczaić rzeczy, które kiedyś (jak marynarka w poprzednim poście) podobały nam się, ale było nam żal wydawać zbyt wygórowane kwoty. Cóż, prezentuję tutaj rzecz, której zakup przesunął się w czasie z tego właśnie powodu.

Ale cierpliwość zawsze w cenie. Kurtka, którą mam na sobie była wyceniona na niespełna 500 złotych. Kwota wręcz kuriozalna jak na Zarę. Za wysoka. Ale! Wyprzedaż jest! Ale! Panie i Panowie, 299 zł, żadna okazja. Z tym, że jak poszedłem po marynarkę, której historię widzieliście w poprzednim poście - i tej kurtki cena spadła na 199 zł. Taką już akceptuję, wręcz aprobuję. Wyszedłem w efekcie z marynarką i kurtką, dzisiejszym aktorem pierwszoplanowym.

Kojarzy mi się z jachtingiem, kojarzy mi się z ratownictwem, z wodą. A lubię wodę, więc skojarzenia miałem jak najbardziej pozytywne. Pierwsza część mojej odzieży, którą można opisać jako "dającą po oczach". Wbrew pozorom jest bardzo dobrze wykonana, nie ma żadnych cech, które mogłyby poniżyć Zarę. Dobrze się w niej czuję, jest mocno dopasowana i bardzo dobrze wygląda. Cholera, ma same plusy. Już wiem, że dzięki pół podszewce i temu, że jest cienka - będzie moim pierwszym wyborem przy deszczowej, bądź niepewnej pogodzie, jak ta dzisiejsza.

Pasek pleciony z Reserved. Bransoletki z wielu źródeł.

Pod kurtką typowa koszula biała. Oxford. Chciałem nieco zgasić ten mocny, mocny pomarańcz.

A na nogach jeansy, tym razem Levi'sy Blue Tab. Bardzo wąskie, czego nie widać, głównie przez na prawdę gruby denim. Taki w porównaniu do cienkiego układa się inaczej. Tworzy grube fałdy, które w efekcie tworzą te spodnie "niby" szerokimi. A tutaj ucinam temat - te spodnie, uwaga, mają 17 cm u dołu. Praktycznie obcisłe rurki. Nie widać tego.

Stopy zdobią moje deserty. Nie mam niestety zdjęcia, nie wyszło, ale wiecie już dobrze jak wyglądają.

~The-Bigwig